Ciąża przebiegała bezproblemowo. Jedynie z samopoczuciem przez
pierwsze niecałe 2 miesiące bywało rożnie. Byłam senna. Miałam nudności przez niespełna
2 tygodnie. Były dni, że nie miałam siły podnieść się z łóżka. Kto mi pomagał?
Mój partner.
Nieprzespane noce w ostatnich miesiącach ciąży. Kto mnie
wspierał? Mój partner.
W końcu skurcze i poród z pewnymi niedogodnościami. Kto przy
mnie czuwał? On - mój partner.
Pierwsze dni po porodzie. Leżałam wykończona pod kroplówką.
Dziecko w 80% czasu było tuz obok, w łóżku ze mną. Ale przewijaniem, higieną i
noszeniem na rękach Maleństwa zajął się Karol - mój partner. Był ze mną w
szpitalu od początku do końca :)! Spał z nami w pokoju, pomagał bardzo mocno
nie tylko przy córce, lecz również mi!
W domu. Po powrocie ze szpitala. Nie umiałam się ogarnąć. A co
dopiero dziecko! Na szczęście tuz obok był on - mój partner.
Teraz Lilia ma 14 miesięcy. Jej tatuś, mój narzeczony bierze
czynny udział w jej wychowaniu, mimo codziennej pracy znajduje czas na to, aby
bawić się z nią, tańczyć, przytulać, czytać książki a kiedy Lilka ząbkuje
zdarza się, że to on czuwa nocą. W weekendy zawsze planujemy rodzinne wyjścia -
to dla nas piękne chwile :). Widzę, że Karol chce wtedy nadrobić stracony czas z
córką. Od kiedy skończyłam karmić piersią ustaliliśmy pewną zasadę: jeden ranek
w tygodniu przejmuje on. Wtedy mamusia wysypia się, regeneruje siły na kolejny
tydzień :). To dla mnie porównywalne do całodobowego Spa! Ta zasada jest dla mnie zbawieniem :).
Widzę relacje mojej córci ze swoim tatusiem. Lubię je obserwować.
To miód na moje serce. Uwielbiam ich! Są całym moim światem.
Kochanie... bez Ciebie byłoby mi zdecydowanie ciężej! Dziękuje :*,
Monika :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz