piątek, 1 lipca 2016

Gdyby nie On... nie dałabym rady

Ciąża przebiegała bezproblemowo. Jedynie z samopoczuciem przez pierwsze niecałe 2 miesiące bywało rożnie. Byłam senna. Miałam nudności przez niespełna 2 tygodnie. Były dni, że nie miałam siły podnieść się z łóżka. Kto mi pomagał? Mój partner.
Nieprzespane noce w ostatnich miesiącach ciąży. Kto mnie wspierał? Mój partner.
W końcu skurcze i poród z pewnymi niedogodnościami. Kto przy mnie czuwał? On - mój partner.

Pierwsze dni po porodzie. Leżałam wykończona pod kroplówką. Dziecko w 80% czasu było tuz obok, w łóżku ze mną. Ale przewijaniem, higieną i noszeniem na rękach Maleństwa zajął się Karol - mój partner. Był ze mną w szpitalu od początku do końca :)! Spał z nami w pokoju, pomagał bardzo mocno nie tylko przy córce, lecz również mi! 
W domu. Po powrocie ze szpitala. Nie umiałam się ogarnąć. A co dopiero dziecko! Na szczęście tuz obok był on - mój partner.




Teraz Lilia ma 14 miesięcy. Jej tatuś, mój narzeczony bierze czynny udział w jej wychowaniu, mimo codziennej pracy znajduje czas na to, aby bawić się z nią, tańczyć, przytulać, czytać książki a kiedy Lilka ząbkuje zdarza się, że to on czuwa nocą. W weekendy zawsze planujemy rodzinne wyjścia - to dla nas piękne chwile :). Widzę, że Karol chce wtedy nadrobić stracony czas z córką. Od kiedy skończyłam karmić piersią ustaliliśmy pewną zasadę: jeden ranek w tygodniu przejmuje on. Wtedy mamusia wysypia się, regeneruje siły na kolejny tydzień :). To dla mnie porównywalne do całodobowego Spa! Ta zasada jest dla mnie zbawieniem :).



 
Widzę relacje mojej córci ze swoim tatusiem. Lubię je obserwować. To miód na moje serce. Uwielbiam ich! Są całym moim światem. 
Kochanie... bez Ciebie byłoby mi zdecydowanie ciężej! Dziękuje :*,

Monika :*




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz